top of page

                                                   NASZA WIZJA EDUKACJI

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

EDUKACJĘ POSTRZEGAMY WIELOWYMIAROWO

 

Edukacja dla przyszłości czyli o czym marzą rodzice a kiedy dzieci są szczęśliwe? 

 

„Moja Hania jest taką grzeczną dziewczynką, słucha się Pani i pięknie się uczy”. Rodzic z dumą pokazuje misternie wypracowane szlaczki i kolorowanki, gdzie udało się zmieścić w ramkach obrazek. No, wspaniale! 

 

„Zobacz, to moja mikstulka” - Tadzio pokazuje Emilce mieszaninę oleju, cukru, kawałków patyka i surowego jajka. Jego arcydzieło było z uwagą dopracowywane przez ostatnie 25 minut. Okazuje się, że kawałki patyka pływają na powierzchni cieczy, dlaczego? Emilka i Tadzio, po wielu próbach i błędach uznali, że pewnie jest jakiś mikrosilniczek, który sprawia, że się unoszą.

 

 

Dlaczego niektórzy z nas, dorosłych, mają poczucie, że to, co robią nie ma głębszego sensu, znaczenia a nasza praca nie jest źródłem satysfakcji i spełnienia. Czy chcielibyśmy, żeby życie dorosłe naszych dzieci wyglądało podobnie? Dlaczego dla nas, rodziców, wychowanie przywodzi na myśl trudy codzienności i starania, żeby nasz czteroletni maluch się nie przewrócił, nie skaleczył, nauczył się porządku, płynnie czytał i liczył do 30. Czy jest możliwe wypracowanie wspólnej codzienności Dużych i Małych, którzy spędzają czas realizując własne projekty z satysfakcją?

 

Najtrudniejszym zadaniem dla dorosłych jest spojrzenie na świat oczami dziecka; dramat zagubionego samochodziku nie jest mniejszy od raportu, nad którym pracowaliśmy przez ostatni tydzień i przez przypadek usunęliśmy z pulpitu. Natomiast bolesna sytuacja wypadku na rowerku, gdzie maluch skaleczył kolanko odpowiada mnie więcej stłuczce naszego samochodu i konieczności wymiany przednich świateł. Jeśli rozpoczniemy od chwili refleksji przed oceną sytuacji i nastroju dziecka, mamy większe szanse na obiektywną ocenę wspólnej rzeczywistości. Wówczas spędzanie czasu nie musi ograniczać się do nakarmienia, ubrania i ciężkiej pracy rodzica z dzieckiem, które nie chce odrobić zadania domowego. Zaczynamy!

 

Arvind Gupta, wybitny indyjski wynalazca, na swojej stronie internetowej arvindguptatoys.com przedstawia prawie 800 niskokosztowych zabawek, które z materiałów recyclingowych rodzice mogą w ciągu kilku minut wykonać z dziećmi. Wystarczy słomka, balonik, taśma klejąca i sznurek, żeby wykonać ruchomy model silnika odrzutowego lub dwa patyczki i kawałek starego kapcia oraz dwa patyczki (5 i 15 cm), aby zademonstrować siłę odśrodkową. 

 

Z kolei firma Microsoft stworzyła platformę tworzenia własnych gier komputerowych, Kodu. Wpiszcie w google Kodu download i bezpłatnie można ściągnąć program, gdzie nasze dzieciaki będą programowały swoje własne gry komputerowe. Program jest uproszczony na tyle, że nawet sześciolatki z powodzeniem poradzą sobie z interfejsem.

 

Czasem wystarczy po prostu usiąść z dzieckiem na podłodze i zająć się ulubioną lekturą podczas gdy maluch swobodnie bawi się w tym samym pomieszczeniu. Taka lekcja czerpania przyjemności z czytania daje więcej niż kilkunastominutowy wykład na temat pożytku z codziennej lektury - dzieci uczą się tylko od tych, których lubią i szanują a dobry przykład jest bezcenny.

 

Innym pomysłem jest twórcze wykorzystanie nowych technologii przez kolorowanki z poszerzoną rzeczywistością. Strona colarapp.com oferuje bezpłatny program do ściągnięcia na tablet czy smartfon, w którym pokolorowane przez dzieci obrazki przetwarza się na ruchomy, trójwymiarowy obraz nadbudowany na rzeczywistość. Każdy obrazek niezależnie od tego jakich kolorów czy jaką kreską  dziecko pokoloruje pojawia się w AR.

 

Ostatni przykład znajduje się na stronie przedszkolegedania1922.pl w zakładce portal dla rodziców. Jest to seria bezpłatnych aplikacji, która w fascynujący sposób wprowadza dzieci w świat  nauki - począwszy od matematyki dla przedszkolaków a skończywszy na programie do anatomii nasze maluch mogą poznawać za pośrednictwem nowych technologii zagadnienia niedostępne dla nich wcześniej - kształty bakterii, rozmiary obiektów we Wszechświecie czy organy ludzkiego ciała. Wystarczy rozpocząć od programu htwins.net/scale 2 i pozwolić maluchom klikać od największych do najmniejszych obiektów w znanym nam Wszechświecie - możemy porównać grubość ludzkiego włosa do największej znanej nam bakterii lub porównać wielkość Ziemi zestawiając ją z naszą gwiazdą, Słońcem.  

 

Nam, dorosłym wydaje się, że o dzieci trzeba zadbać jak najlepiej: nakarmić, ubrać, wykształcić na 110%. Często do tych priorytetowych kwestii podchodzimy ilościowo a nie jakościowo. Popadamy w zmęczenie i zniechęcenie, bo wychowanie dziecka to bieganina i szarpanina z maluchem, który nie rozumie, że zamiast przyglądać się mrówkom na chodniku właśnie musi zjeść ekologiczny obiad, a potem jest przecież lekcja tenisa.

 

Życiowy sukces jest mieszaniną pasji i determinacji, niezależnie od jego wymiaru ekonomicznego czy społecznego. Jeśli chcemy, żeby nasze dzieci odnalazły się w przyszłości muszą być przede wszystkim samodzielne. Od czego zacząć?

 

I tu dochodzimy do najprzyjemniejszej części lektury: okazuje się, że kiedy rodzice zaczynają dbać o własne szczęście i spełnienie,  pojawia się stopniowo samodzielność pociech. Rodzice są pierwszymi modelami przyszłości dziecka. Jeśli dziecko na co dzień widzi zabieganego nieszczęśnika, istnieje spora szansa, że tak właśnie będzie wyglądała jego dorosłość.

 

Dajmy dzieciom jakościowy czas, który będzie sprawiał frajdę zarówno nam, dorosłym jak i naszym eksperymentującym dzieciakom. Na początek można sięgnąć po kilka pomysłów na proste eksperymenty - jak zamknąć słoik pończochą (napięcie powierzchniowe) czy jak sprawić, że ogórek do nas przemówi (prąd elektryczny przepływa pomiędzy ogórkiem w occie, monetą miedzianą i kawałkiem aluminium). Wykonując kilka takich eksperymentów w domowym zaciszu uczymy malucha, że poznawanie praw fizyki może być niezłą zabawą (totylkofizyka.pl).

 

 

Historia Hani i Tadzia na początku artykułu demonstruje błędne podejście do wychowania dziecka z punktu widzenia realizacji ambicji rodziców. Na rynku pracy przyszłości najcenniejszymi towarami będą kreatywność i zaangażowanie. My, dorośli, patrząc na wychowanie/ edukację dziecka możemy zmienić perspektywę z oceny codzienności przez pryzmat wyników szkolnych, przedszkolnych i bezwzględnego posłuszeństwa do pochylenie się nad dzieckiem, próbę uchwycenia rzeczywistości dziecięcym spojrzeniem i docenienia samodzielności oraz pomysłowości maluchów pamiętając, że rodzice pełni satysfakcji wychowują szczęśliwe i spełnione dzieciaki.

 

 

 

Ambitne cele oparte na silnej motywacji wewnętrznej 

czyli o dziecięcych marzeniach

 

Wyobraźnia i skłonność do marzycielstwa to cechy, które leżą u podstaw naszych największych dokonań. Ich poziom jest z reguły odwrotnie proporcjonalny do stopnia posłuszeństwa wobec przełożonych.

 

„Mamo wiesz, zostanę księżniczką, taką piękną i różową”. „A ja będę perkusistą, nagram swoją płytę i będę baaardzo sławny!”. „Ja zbuduję najlepszy samochód na świecie!”. Tym uroczym, codziennym wypowiedziom towarzyszy najczęściej uśmiech osoby dorosłej i stwierdzenie: „Wspaniale!”. Czy możemy pomóc dzieciom zrobić krok dalej?

 

Wyobraźmy sobie trzy różne pokoje: marzyciela, realizatora i krytyka. Pokój 1: pomieszczenie, które wspiera twórcze myślenie - ogromne kartki, mnóstwo różnych kredek, duże powierzchnie płaskie. Pokój 2: precyzyjne narzędzia do kreślenia planów i projektów. Pokój 3: miejsce, gdzie spotykamy się z życzliwym ekspertem, który konstruktywnie krytykuje przedstawione cele. Ten pomysł był przez wiele lat realizowany w wytwórni Walt Disneya dla jako jeden z najważniejszych etapów realizacji poszczególnych przedsięwzięć.

 

Przełóżmy to na codzienność czyli próbę rodziców poważnego podejścia do tematu księżniczki, perkusisty i konstruktora samochodów. Księżniczka dostaje ogromną kartkę papieru, na której projektuje swoją suknię a potem razem z rodzicami planuje bal urodzinowy (niezależnie od tego czy urodziny są jutro czy za pół roku). Muzyk tworzy swoje utwory i nagrywa z rodzicami film, który potem umieszczony jest na youtubie. Konstruktor dostaje pudło klocków lego ale najpierw szuka w internecie najnowszych modeli samochodów. Po wykonaniu swojej lego konstrukcji, dzieło umieszczone jest w centralnym miejscu w salonie (chociaż na kilka dni). 

 

Dzieci, które są traktowane poważnie wyrastają na ludzi pewnych siebie. Jeśli od podstaw uczymy się, że warto zaangażować się w realizacje naszych projektów to łatwiej zrozumieć nam wartość pracy własnej w kontekście twórczym. Badania Profesora Albarracin z Uniwersytetu w Ilinois sugerują, że refleksja nad samodzielnie wyznaczonymi zadaniami wzmaga zapał i możliwość realizacji naszych celów. To, co z reguły wydaje się bezwartościowe czyli „strata” czasu na wspólne rozmyślanie, planowanie i marzycielstwo, prowadzi nie tylko do pogłębiania relacji między dziećmi a dorosłymi ale też do pełnego ufności przekonania, że marzenia można spełniać.

 

 

Twórcze zabawki czyli jak nie mnożyć w domu plastikowej tandety

 

„Mamo, mamo! Proszę, kup mi tą lalkę, no proszę cię tak bardzo, bardzo bardzo!”. Lalka w cenie 6 pln to w sumie nie jest taki straszny wydatek… „No dobrze, ale bądź grzeczną dziewczynką i daj mi w spokoju dokończyć zakupy”. Okazuje się, że to wszystko było już wcześniej dokładnie zaplanowane - towary najczęściej wybierane przez dzieci znajdują się w sklepach na półkach o wysokości kilkulatka.

 

Indyjski wynalazca i ekspert UNESCO przekonuje, że naprawdę twórcze i rozwijające poznawczo zabawki mamy z reguły w … śmietniku. Z materiałów recyclingowych można stworzyć wspólnie z dzieckiem setki prostych maszyn bez kosztowo lub inwestując dosłownie kilkadziesiąt groszy. Jak to zrobić?

 

Strona arvindguptatoys.com to bezpłatny portal dla zaangażowanych w mądre wychowanie rodziców. Znajdziemy tam m.in. pomysły na ruchome konstrukcje wodne, proste maszyny napędzane prądem, recyclingowe modele układu słonecznego czy obraz płuc, serca i nerek zrobiony ze śmieci. Największą wartością tej formy wspólnej aktywności jest zaangażowanie rodziców i promowanie niekonsumpcyjnego podejścia do życia.

 

Ale co zrobić, jeśli nasza pociecha naprawdę od dłuższego czasu marzy o zestawie lego czy lalce z włosami do czesania? Warto nagrodzić taką konsekwencję w wyborze. Jednym z pomysłów jest zachęcenie dziecka do zarabiania własnych pieniędzy. Będą to monety o znacznie większej wartości niż te wyłudzone w sklepie podczas zakupów a zabawki, na które trzeba zapracować mają dużo wyższą wartość. Nie powinno się nagradzać dziecka za pomoc w pracach porządkowych w domu, ale można zaproponować wspólne zbieranie makulatury czy pieczenie ciasteczek i organizowanie wyprzedaży garażowej. Już pięciolatek z dumą podchodzi do kwestii ekonomicznych, które są połączone z wysiłkiem własnym. 

 

Kolejnym aspektem walki z konsumpcyjnym podejściem do życia jest odpowiedzialność społeczna i umiejętność dzielenia się tym, co mamy. Każda okazja jest dobra: Wielkanoc, Boże Narodzenie czy urodziny to nie muszą być wydarzenia kojarzone tylko z otrzymywaniem kolejnej sterty zabawek, które i tak po kilku dniach wylądują w kącie, ale może być to doskonała okazja do tego, żeby ze swoich zabawek wybrać te dobre, czyste i niepołamane dla dzieciaków z pobliskiego domu dziecka czy biedniejszego kolegi w klasie. I tu nie chodzi o cykliczne akcje, kiedy rodzice wybierają się z dziećmi do sklepu, żeby znowu wydać pieniądze i kupić coś dla uboższych ale właśnie o ten gest kilkulatka, który zyskuje szacunek do siebie, bo jest w stanie oddać coś własnego dla innych.

 

Jednak wszystkie nasze trudy muszą być poparte przykładem dorosłych bo nawet cykliczne montowanie wspólnych zabawek recyclingowych czy oddawanie zabawek biedniejszym nie zastąpią domu, gdzie prawdziwą wartością są wspólne zabawy na świeżym powietrzu, sesje gier planszowych i wieczorne czytanie bajek.

 

 

 

Zachwyt, uśmiech i czas czyli fundamentalne różnice 

między dziećmi a dorosłymi

 

Jak wygląda świat oczami dziecka? Przede wszystkim, jest znacznie większy. Dorośli patrzą przed siebie, czyli obserwują rzeczywistość z 1.50m. Okazuje się, że perspektywa jednego metra powoduje różnicę: jesteśmy bliżej trawy, piasku, kałuży czyli tych wszystkich atrakcyjnych miejsc, które kojarzą się z dobrą zabawą i brudnymi kolanami. Jednak dzieci mają to do siebie, że często rozglądają się na boki, do góry, na chodnik… no i wspólne spacery czy moment ubierana młodego człowieka przy wyjściu z przedszkola wydłuża się z 5 do 15 minut. „Pospiesz się”, „no już, bo się spóźnimy”, „ubieraj się, ile można czekać”. Czy zastanawialiśmy się co kryją te komunikaty? 

 

Termin 30 minut czy 4 dni wydaje nam się dość precyzyjny ale w wieku 4 lat rzeczywistość ma piękną perspektywę teraźniejszości, którą często dawno straciliśmy. Zatapiając się w obowiązkach, terminach zadań do wykonania i spotkaniach gubimy ważną część naszej codzienności. Układając plany na najbliższy dzień, tydzień czy miesiąc pakujemy się w pułapkę ciągłego oczekiwania na… jutro, awans zawodowy czy urlop. Dzieciom takie podejście jest obce. One mają uśmiech od ucha do ucha bo zauważą biedronkę na chodniku, dostaną kolorowego lizaka czy zbudują wysoką wieżę z klocków lego. Z badań Rona Gutmana wynika, że dzieci uśmiechają się około 400 razy dziennie podczas gdy dorośli około 20 a uśmiech to najbardziej podstawowy wyraz twarzy u ludzi. Chętniej spędzamy czas z ludźmi uśmiechniętymi a naukowcy przekonują, że uśmiech może generować ten sam poziom stymulacji mózgu co 2000 tabliczek czekolady. Uśmiechnięci ludzie dostają z reguły wyższe wynagrodzenie i lepsze oceny w szkole.

 

Jeśli na jeden dzień zmienimy perspektywę wychowania z kierowania procesem rozwoju dziecka na wspierającego obserwatora to ukaże nam się obraz małego naukowca z zachwytem podchodzącego do poznawania rzeczywistości. Od wielu lat wydaje nam się, że grzeczne dzieci, które mówią wierszyki na pamięć to przykłady tych dobrze wykształconych maluchów, które wyrastają na ludzi sukcesu. Obecnie czerpiąc z rozwoju neurobiologii możemy udowodnić coś zupełnie odwrotnego: to ten cudowny moment „aha”, kiedy szkraby zachwycają się sposobem funkcjonowania pralki czy przez 15 minut wpatrują się w pająka, który robi sieć, jest największym wyzwaniem intelektualno-poznawczym. Naukowcy na łamach prestiżowego czasopisma Neuron udowodnili, że zachwyt dziecka pomaga w rozwoju pamięci długotrwałej. Jest to ten model nauki połączony z praktycznym poznaniem i zaangażowaniem emocjonalnym, który sprawia, że nasza fascynacja światem wzrasta i chcemy dowiedzieć się więcej.

 

Dzieci zachwycają się około 50 razy dziennie, dorośli około 3 razy w tygodniu. Z pewnością mamy większą wiedzę i doświadczenie, ale są rzeczy, których możemy się od nich uczyć.

 

 

 

Dlaczego warto bawić się zapałkami czyli o dzieciach i bezpieczeństwie

 

Żyjemy w świecie, gdzie ataki terrorystyczne są globalną codziennością a informacje o pedofilach docierają do nas coraz częściej. Trzeba więc pilnować  dzieci, chronić je przed niebezpieczeństwem i mieć pewność, że wiemy dokładnie gdzie są i co robią.

 

Nic bardziej mylnego. Pozbawiając nasze maluchy zaufania do otaczającej ich rzeczywistości sprawiamy, że stają się potencjalnymi ofiarami naszego nadmiernego przekonania, że świat prezentowany w mediach rzetelnie oddaje obraz naszego miasta i osiedla. Od lat 70 o 90% zmniejszył się dystans, który dzieci do 10 roku życia pokonują w swoim sąsiedztwie. Odchodzimy od dobrych praktyk wysyłania maluchów po chleb, niewielkie zakupy czy chociaż niezdrowe lizaki dla rodzeństwa. 

 

Co można zrobić, żeby w codzienną aktywność rodziny wpisać program usamodzielniania intelektualnego i poznawczego dziecka?

 

Samodzielność intelektualna dziecka osadzona jest w pewności siebie. Każdy projekt zaczyna się na etapie pomysłu, więc kiedy nasz kilkulatek postanawia „zrobić substancję” warto odżałować trochę mąki, oleju, cukru i przypraw, żeby całkowicie samodzielnie przygotowana mikstura była powodem do dumy. Nie znaczy to, że rodzice czy wychowawcy nie mogą brać udziału w tego typu przedsięwzięciach; wystarczy trochę mąki kukurydzianej i wody, żeby pobawić się wspólnie i stworzyć własną ciecz nienewtonowską (100 gr mąki kukurydzianej i 70 ml wody). 

 

Wracając do tytułu artykułu przypomnijmy sobie jak w dzieciństwie fascynowały nas zapałki (którymi z reguły nie można było się pobawić). Gever Tulley w swoim przemówieniu na konferencji ted przekonuje rodziców i edukatorów, że dziecięcy zachwyt ogniem warto w mądry sposób podtrzymywać. W swoim wykładzie o kontrowersyjnym tytule „5 niebezpiecznych zabaw na które powinniśmy dzieciom pozwolić” pokazuje, że bezpieczeństwo łączy się bezpośrednio z samodzielnością. Jeśli jesteśmy tymi, którzy codziennie maluchom powtarzamy: „nie dotykaj, bo się poparzysz”; „uważaj, bo się przewrócisz” czy „nie wchodź, bo spadniesz” jesteśmy na dobrej drodze do pozbawienia naszych pociech wiary we własne możliwości i ufności wobec otaczającej ich rzeczywistości. Zabawa zapałkami może mieć ustalone reguły: zawsze w wyznaczonym miejscu, zawsze obok zbiorniczka z wodą lub piaskiem i pod okiem osoby dorosłej.  Wspólne doświadczenia i inspiracje do zabaw możemy znaleźć w internecie na stronie doswiadczenia.info. Jest to portal pomysłów jak utrzymać i rozwinąć naturalny proces fascynacji zjawiskami naukowymi takimi jak napięcie powierzchniowe czy proces spalania. 

 

Rozwój nowych technologii i coraz większe zapotrzebowanie na pasjonatów na rynku pracy przyszłości stawia nowe wymagania przed nauką, kształceniem a przede wszystkim wychowaniem. Abyśmy mieli pewność, że nasze pociechy dobrze przygotowują się do funkcjonowania w świecie przyszłości powinniśmy im przede wszystkim dać dużo swobody, wsparcia i samodzielności a szczęśliwi rodzice są najlepszym wzorem dla swoich dzieci. Nie skupiając się na wyłącznie na celu doprowadzimy do tego, że proces wychowania stanie się coraz przyjemniejszy.

 

 

 

 

Względność czasu - o kulach błotnych, dziecięcych tańcach i dobrej pizzy

 

Żyjemy w kulturze zdominowanej przez prędkość. Postęp technologiczny zmierza ku coraz szybszym i łatwiejszym w obsłudze komputerom, telefonom, aplikacjom. Nasze dni odzwierciedlają te trendy - nagromadzone spotkania i niezliczone ilości telefonów są potwierdzeniem starań o to, żeby nie odpaść w wyścigu. Niestety, zaczyna się to dużo wcześniej niż kiedykolwiek - przeładowane plany zajęć uczniów klas szkoły podstawowej, którzy po 8 godzinach mają jeszcze cały harmonogram lekcji dodatkowych, do złudzenia przypominają grafik zapracowanego biznesmena. W efekcie pędzimy przez codzienność zamiast ją przeżywać.

 

Wieczorna refleksja skłania do poczucia, że te momenty, kiedy na kilka minut zatrzymujemy czas, budują nasze małe radości. Dopiero wówczas budzimy się jak z letargu i widzimy, że chwila ciszy czy wieczorne wygłupy z dzieciakami są kwintesencją dobrego dnia. Carl Honore, autor książki „Pochwała powolności” i jeden z trendsetterów ruchu powolnościowego slowmovement twierdzi, że jesteśmy tak przesiąknięci kulturą prędkości, że często dopiero w momencie wypadku zauważamy jakie zniszczenia przynosi to naszemu zdrowiu, związkom, pracy, diecie i społeczeństwu. Paradoks polega na tym, że dopiero, kiedy zwolnimy, odkrywamy, że możemy lepiej pracować, jeść, pielęgnować relacje; w efekcie wolniej znaczy lepiej. 

 

Zastanówmy się czy istnieje taki środek, który podnosi poziom uwagi, sprawia, że dzieci są spokojne, pobudza wyobraźnie i poprawia jakość życia. Z pewnością zapisując nasze pociechy na kolejne zajęcia sportowe czy językowe właśnie te cele przyświecają naszym staraniom i wydatkom. Kosztuje nas to przecież dużo czasu, wysiłku i zaangażowania, ale inwestujemy w przyszłość. Jednak badania Daniela Golemana, autora „Inteligencji społecznej” przekonują, że nawet najlepsze metody dydaktyczne w przeładowanym harmonogramie zajęć młodego człowieka, mogą przynieść więcej szkody niż pożytku. Tym cudownym środkiem jest wspólne spędzanie czasu na pozornie bezwartościowych aktywnościach - rzucaniu się poduchami, zabawach w kałuży podczas deszczu, swobodnym muzykowaniu, tańczeniu czy na dobrej pizzy, gdzie nikt nie patrzy na zegarek. 

Jeszcze do niedawna środowisko naukowe wspierało społeczne przekonanie, że proces wychowania i edukacji to skomplikowany system kar i nagród, którymi jesteśmy w stanie wymusić oczekiwane przez dorosłych zachowania dzieci. Jednak dzięki postępom w neurobiologii możemy udowodnić, że młody człowiek już z chwilą przyjścia na świat jest doskonale wyposażony do samodzielnego odkrywania rzeczywistości w atmosferze akceptacji, miłości i szacunku. Z roku na rok coraz więcej opracowań naukowych powstaje informujących nas, że to swobodna zabawa w poczuciu bezpieczeństwa prowadzi do rozwoju własnej wartości i przekonania, że nasze pomysły są warte zaangażowania i mogą być realizowane nawet w wieku kilku lat.

 

 

 

Kontrola a jakość życia

 

Nasza codzienność jest pełna presji; działania determinowane są terminy i wyniki. W kontekście wychowania i edukacji nastawieni jesteśmy na rezultaty naszych podopiecznych. Społecznie narzuconym obowiązkiem rodziców jest dbałość o to, żeby dzieci odrabiały zadania domowe, osiągały wysokie oceny i posłusznie podporządkowywały się dorosłym. 

 

Jeśli ujmiemy kwestie rodzicielstwa holistycznie a nie tylko w kontekście norm społecznych, naszym podstawowym zadaniem jest kierowanie wysiłków na wysoki poziom jakości życia i szczęścia naszych szkrabów. Dokonując pewnej refleksji własnych zachowań, dochodzimy do wniosku, że to, co świadczy o poziomie naszego szczęścia, to nie status finansowy czy społeczny, ale jakość relacji z otaczającymi nas ludźmi i swobodne działania, które są podwalinami drobnych radości. Nie czerpiemy satysfakcji z wykonywania odgórnie przyporządkowanych nam obowiązków, ale z realizacji własnych założeń, nawet kosztem popełnianych błędów. Natomiast ustawiczna kontrola odbiera nam chęć do działania. Wiara we własne możliwości to wielki skarb, który powinniśmy ze szczególną dbałością podtrzymywać i rozwijać.

 

Pracę na dziecięcą autonomią i zaufaniem we wzajemnych relacjach warto rozpocząć od drobnych kroków. Pozwólmy naszym dzieciom samodzielnie ugotować zupę (nawet jeśli nie będzie to danie jadalne). Spróbujmy powierzyć im odpowiedzialne zadanie dostarczenia cukru sąsiadom. Z czasem możemy nasze maluchy wysłać po zakupy aż w końcu możemy zaproponować im udział w planowaniu własnego rozkładu dnia.

 

Dzieci, które są kontrolowane na każdym kroku, uczą się się powoli, że ich pragnienia i pomysły są mniej ważne niż spełnianie oczekiwań dorosłych i narzuconą terminowością codziennych aktywności. Przygniatając dzieci sporą dozą rozsądnych argumentów, tracą one zdolność zachwytu i fascynację drobiazgami otoczenia.

 

Spoglądając na życiorysy wybitnych osób, trudno doszukać się uczniów z czerwonym paskiem i posłusznych dzieci. Historie Picassa, Einsteina czy Feynmana pokazują, że te pewne siebie jednostki, miały szansę na samodzielność, dlatego też mogły tak wspaniale rozwinąć swoje talenty. 

 

Rola rodzinnego policjanta, którą często sami na siebie nakładamy, jest krzywdząca zarówno dla dzieci jak i dla dorosłych. Pozwalając na samodzielne działania i wyciąganie wniosków z popełnianych błędów, tworzymy podwaliny dziecięcej wiary we własne możliwości i dajemy przestrzeń do drobnych, codziennych sukcesów. Benjamin Franklin uważał, że uncja doświadczenia jest tyle samo warta, co tona teorii. Dlatego swoboda w działaniu i możliwość realizacji dziecięcych pomysłów to prosta droga do sukcesu życiowego  i wysokiego poziomu szczęścia w codzienności. 

Wyobraźcie sobie przestrzeń 7 hektarów, gdzie dzieci biegają pomiędzy czterema placami zabaw, ośmioma boiskami i parkiem pełnym starych, wielkich drzew. Wyobraźcie sobie edukację, w której po raz pierwszy w Polsce realizowane są tematy z astronomii, anatomii czy mikrobiologii a wychowawcy rozmawiają po angielsku; gdzie dzieci w prawdziwym laboratorium chemicznym robią własne lody z ciekłego azotu a jednocześnie spędzają większość czasu na dworze i wymyślają własne zabawy uczestnicząc w zajęciach sportowych codziennie. Wyobraźcie sobie klub sportowy, w którym pomysł na rozwój nie opiera się wyłącznie wyniku, ale na wartościach, relacjach w grupie i dobrej zabawie. W tej przestrzeni tworzymy nowy model edukacji oparty w równym stopniu na rozwoju naukowym, sportowym i emocjonalnym dziecka.

bottom of page